Słowenia - cudowny kraj spotkań i przełęczy...
- Roksana Kiełkowska
- 31 maj 2022
- 2 minut(y) czytania
Dla nas obojga był to pierwszy raz w tym pięknym kraju. Jest to bardzo mały obszar, który stanowi koniec łuku alpejskiego z zaledwie 2 milionami mieszkańców i… 1200 niedźwiedziami! Pierwsze wrażenia? Kraj niezwykle zielony, z dużą ilością rzeźby terenu i porośnięty ogromnymi lasami. Właściwie dokładne przeciwieństwo 10 dni we Włoszech, które dopiero co przejechaliśmy, tutaj jest raj dla rowerzystów! A co jeszcze lepsze: wszyscy mówią po angielsku!
Ten kraj był dla nas przede wszystkim miejscem pięknych spotkań. Spędziliśmy tu 5 dni i 4 noce i tyle razy gościli nas Słoweńcy, zawsze z otwartymi ramionami. Pierwszej nocy gdzieś pod Podbrdem ujrzeliśmy rodzinę jedzącą przed domem i po niezręcznym wahaniu (o tak, nie jest tak łatwo poprosić kogoś obcego o nocleg!), ale w końcu to zrobiliśmy, zapytaliśmy Marię i jej rodzinę, czy moglibyśmy rozbić namiot na łące przed ich stodołą, nie dość, że nie było problemu, to jeszcze zaprosiła nas na domowe gnocchi i słoweńskie piwo. Ogromne podziękowania Mario…
Drugiej nocy zostaliśmy zaproszeni przez Annę i Ruka, których także zapytaliśmy, czy możemy rozbić namiot niedaleko ich domu a oni zaproponowali nocleg w ich domku letniskowym. Czym zasłużyliśmy na tak dobre traktowanie… DZIĘKUJEMY!
Kolejnej nocy znaleźliśmy Warm Shower w stolicy, Lublanie. Powitani przez Andy'ego, właściciela Crazy House i piwowara rzemieślniczego, degustowaliśmy jego produkcji przez cały wieczór. Specjalne wyróżnienie dla jego Imperial Stout, cud! Wykorzystaliśmy też pobyt w stolicy, by serwisować rower Roxy i ustawić przerzutki, żeby nie cierpiała tak bardzo na stromych podjazdach.
Ostatnia noc też nas nie zawiodła! Po straszliwej ulewie spytaliśmy Daniela na ulicy w Vrhnika, czy wie (to samo stare pytanie...), gdzie możemy rozbić namiot. Zaproponował nam spanie w sąsiednim garażu jego siostry. Skończyło się na tym, że zostaliśmy zaproszeni na aperitif z litrami tradycyjnego słoweńskiego wina z całą rodziną i przyjaciółmi… Możliwość pełnego uczestniczenia w życiu codziennym tych kilku słoweńskich rodzin była bardzo wzruszająca i wzbogacająca. Spędziliśmy wieczory śmiejąc się i rozmawiając we wszystkich językach. Dziękujemy za zaproszenie nas do spędzenia z Wami tej małej a dla nas wielkiej chwili!!!
Na końcu mieliśmy też wyjątkowe spotkanie: Colin i Adèle, dwóch cyklotrotterow, którzy również jadą na wschód! Rodzina nomadów podążająca do krainy wschodzącego słońca powiększa się z dnia na dzień!
Tak naprawdę nie mamy słów, aby opisać te wszystkie piękne spotkania, serdecznych ludzi i jak bardzo jesteśmy wdzięczni. To dzięki takim doświadczeniom nasza podróż ma sens. To dzięki Wam mamy siłę, by kontynuować!
Comments