Od Alp do Morza - wyprawa testowa
- Roksana Kiełkowska
- 7 kwi 2022
- 3 minut(y) czytania
Wielkimi krokami zbliża się nasza podróż, myślimy, że z punktu widzenia sprzętu dojdziemy do końca naszych przygotowań. Aby jednak mieć całkowitą pewność, nie ma nic lepszego niż wycieczka testowa!
Wybieramy trasę symboliczną: w dół do Morza Śródziemnego! Z Grenoble do morza jest kilka klasycznych tras: Via Rhona (zbyt płaska jak na nasz gust), „małymi drogami słońca” do Nicei (zbyt stromy jak na pierwszy test) i wszystkie alternatywy pomiędzy nimi. Po krótkiej refleksji decydujemy się na przeprawę Grenoble – Port St Louis du Rhone, ale przez góry: Vercors, Baronnies, Luberon, Alpilles i Camargue.
Trasa 400 km w 5 dni, która pozwoli nam przetestować nasz sprzęt, nasz ładunek, dodatkowe i brakujące rzeczy! I jak zwykle super przygoda!
Dzień 1: VERCOR
Tę podróż zaczynamy w Sassenage, niedaleko Grenoble, po zważeniu załadowanych rowerów: 43kg każdy! Po niecałym płaskim kilometrze zaczyna się wspinaczka i to niełatwa: wąwozy, które prowadzą do Engins. Dlatego przez cały ranek wrzucaliśmy babciny bieg i pedałowaliśmy, aby dotrzeć do Lans-en-Vercors.
Przełęcz jest wspaniała, a słońce świeci, ale niestety za mało, żeby się ogrzać, gdyż za szybko zjeżdżamy do lodowych wąwozów Bourne!
Następnie znowu wspinaczka na drugą przełęcz, która kończy się w Col du Rousset. W końcu jesteśmy sami na drodze! Pierwsza usterka techniczna: Roxy zauważa, że tarcza jej tylnego hamulca jest wypaczona i ociera się przy każdym obrocie koła... Ręczna regulacja i jesteśmy znowu na drodze 10 minut później! Hamulec szczękowy 1 - Hamulec tarczowy 0. Ciąg dalszy nastąpi...
Pod koniec dnia dajemy ostatni push, aby w końcu dotrzeć do Col du Rousset. Jest mroźno, więc musimy zejść na stronę Die (miasto), aby zyskać kilka stopni!
Zakładamy kurtki, spodnie i rękawiczki i zjeżdżamy po Col du Rousset w kierunku Die po wielu sznurowadłach. Zachód słońca na klifach południowych Vercors... Niesamowite!
Po 80km i 1650m przewyższenia w końcu rozbijamy namiot na jednym z zakrętów! Piękny dzień!
Dzień 2: BARONNIE
Noc była stosunkowo ciepła, ale nasze mięśnie nie. Dziś rano odczuwamy konsekwencje naszych fizycznych wyczynów z poprzedniego dnia. Nie jesteśmy jeszcze prawdziwymi doświadczonymi rowerzystami.
Po śniadaniu i zwiniętym obozie zejście do Die, następnie wyruszamy na drugą stronę doliny, w Baronnies przy dolinie Roanne. Jesteśmy dosłownie sami, a droga staje się naszą prywatną ścieżką rowerową, która prowadzi w górę tej pięknej doliny do St Nazaire le Desert.
To dzień pocztówkowy: mijamymałe przełęcze i kaniony. Kończymy długim zjazdem, hamulce tarczowe Roxy dalej pogwizdują... Hamulec szczękowy 2 - Hamulec tarczowy 0. Ciąg dalszy nastąpi...
W końcu docieramy do Nyons, gdzie rozbijamy namiot między winnicami a rzeką. 80km i 1150m przewyższenia.
Dzień 3: LUBERON
Otwieramy oczy: 7:30h. To do nas niepodobne.. Ha! Zupełnie zapomnieliśmy: to zmiana na czas letni!
Dziś przeprawę przez Luberon. Przejeżdżamy u podnóża góry Ventoux, jedziemy czy nie? Zgodnie decydujemy, że 1600m przewyższenia i ponad 20km to jeszcze nie dla nas...
Dzień kontynuuje wspinaczka do wioski Venasque na wzgórzu i zejście przez miasto Gordes na kolejnym wzgórzu: wysublimowane o zachodzie słońca!
Docieramy do podnóża parku regionalnego Luberon, aby rozbić namiot zwrócony w stronę wysokich ścian skalnych.
Dziś znowu było 80km i 1150m przewyższenia.
Dzień 4: ALPILLE
Bardzo spokojna noc, pakujemy się z nadzieją dotarcia do morza popołudniu. Rzeczywiście, pagórki uspokoiły się i jesteśmy teraz w środku doliny Rodanu, z wciąż małym łańcuchem Alpilles do pokonania. Najpiękniejszy moment dnia!
Pedałujemy na pełnych obrotach, przy tylnym wietrze, zatrzymując się tylko przy kilku niewygodnych skrzyżowaniach i autostradzie 2x2. Na ostatnich 40 km dołączamy do Via Rhona. Jest bardzo (bardzo) płaska i monotonna... Na szczęście tylko ostatniego dnia wybraliśmy ta drogę. Zdecydowanie najmniej ciekawy odcinek trasy.
O 4 popołudniu. jesteśmy w Port St Louis du Rhone i kilka kilometrów dalej docieramy do morza. 4 dni zajęło nam połączenie stolicy Alp z Morzem Śródziemnym! Kontemplujemy widok.
Zostało nam trochę energii, ale postanawiamy przejechać 20 km w druga stronę (W stronę dworca) aby wyprzedzić troszkę na jutro.
Rozbijamy namiot w pobliżu i byków Camargue. Kolejny piękny dzień z 116km!
Dzień 5: CAMARGUE
Ostatni dzień naszej wyprawy. Mamy bardzo obolałe nogi. Najpierw dojeżdżamy rowerem do Arles na 35 km. Poranna rosa nas nie oszczędziła, nasz namiot był kompletnie przemoczony!
Dojeżdżamy do stacji kolejowej, gdzie jedziemy najpierw TER do Valence, a następnie drugi do Grenoble. Pociągi zdecydowanie nie są zaadaptowane dla rowerzystów, byliśmy trochę rozczarowani... ale nie narzekaliśmy bo jednak szybciej było wrócić pociągiem niż rowerem!
Ta kilkudniowa wycieczka pozwoliła nam przeanalizować nasz sprzęt i polepszyć naszą wizję jazdy na rowerze. Na ostatnie przygotowania został jeszcze miesiąc!
Comentários