Chorwacja – Jakże piękna, poza sezonem!
- Roksana Kiełkowska
- 31 maj 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 5 cze 2022
Mieliśmy okazję jeździć na rowerze po tym kraju przez dobre dziesięć dni. Najpierw Północna Chorwacja, a potem południe - po krótkim pobycie w Bośni i Hercegowinie.
Uważamy, że poki co to szczęście nam dopisywało! Choć to zawsze zależy od punktu widzenia. Ale jedno jest pewne: Chorwacja jest najbardziej piękna i klimatyczna poza sezonem! Mamy już pierwsze wrażenia z tego kraj: Chorwacja zdecydowanie nie jest płaska, jeszcze więcej podjazdów i zjazdów niż w Słowenii, nawet jeśli przełęcze są niższe, wzniesienia się kumulują!
Jesteśmy dopiero pod koniec maja, ale jest już bardzo gorąco, dostosowujemy tempo wyjeżdżając wcześniej rano i robiąc dłuższe przerwy między południem a drugą. Chorwaci są towarzyscy i bardzo gościnni, zwłaszcza w regionach, gdzie turyści są rzadkością. My byliśmy wielokrotnie zapraszani i goszczeni czym chata bogata! W sumie zostaliśmy zaproszeni 4 razy przez lokalne rodziny i odbyliśmy cudowne spotkania!
Wygląda to tak, że pod koniec dnia, w zależności od pogody, atmosfery i miejsca, w którym się znajdujemy, po prostu pytamy napotkanych miejscowych, czy można rozbić namiot w ich ogródku lub napełnić butelki (niestety jest niewiele fontann i punktów z wodą w Chorwacji, przestrzegano nas!) Oto jak można zapoznać serdecznych ludzi i odkryć lokalną kulturę!
Bardzo szczególnym spotkaniem, jakie mieliśmy, było spotkanie ze Slavką i Jankiem w Brušce, tuż przed wjazdem do kanionu Krupka. Babcia Slavka, widząc nas z daleka, zeszła ze swojego tarasu, aby zaproponować nam podzielenie się chorwackim aperitifem. Potem było zaproszenie na posiłek i jeszcze na noc... Niesamowita gościnność i bajeczne chwile dzielenia się. Poza tym rozbiliśmy kilka pięknych dzikich biwaków, albo prosząc o pozwolenie miejscowego rolnika, albo dobrze się ukrywając, żeby nikomu nie wadzić!
Co jeszcze ? Pechowy kraj dla naszego namiotu : Dwie awarie przez pierwsze dwa dni! Za pierwszym razem (zbyt) silny podmuch na wybrzeżu zerwał schnący między dwoma drzewami namiot (tak, błąd nowicjusza, ale od początku wyprawy nie mieliśmy silnych wiatrów...) Na szczęście, to jeden z rogów absydy, który pękł, więc raczej nie ma ryzyka wlania się wody w tym miejscu, a naprawa za pomocą magicznej taśmy powinna wystarczyć na jakiś czas - ewentualnie do powtórzenia. Za drugim razem, ustawiony rower zbyt blisko, przewrócił się na namiot, łamiąc główną obręcz… Katastrofa… ale na szczęście byliśmy niedaleko Zadaru i udało nam się kupić w markecie budowlanym łuk z aluminiową rurką o odpowiedniej średnicy.
Najciekawsza i najbardziej klimatyczna naszym zdaniem część północnej Chorwacji to dzikie wybrzeże na południe od Senja! Spodziewaliśmy się wybrzeża przepełnionego Niemcami, kamperami i rezydencjami, byliśmy mile zaskoczeni tym odcinkiem aż do Zadaru: naturalny, dziki, brak kempingów i bardzo małe wioski rozsiane po okolicy. Ta przybrzeżna przeprawa była nie lada gratką!
Przejechaliśmy też całą wyspę Pag. Totalna zmiana scenerii po zaledwie 10 minutach przeprawy promem. Wrażenie, jakbyśmy nagle znaleźli się na Marsie lub przynajmniej w Omanie. Suchy, pustynny, przestrzenny, niesamowity! Całkowicie inne jest wybrzeże wokół Splitu, które jest takie, jakie sobie wyobrażaliśmy: beton, kampery i brak natury...
Do tej pory zwiedziliśmy tylko jedną atrakcję turystyczną: Park Narodowy Krka, aby podziwiać wyjątkowe wodospady i spacerować na łonie natury . Po raz kolejny wstaliśmy wcześnie i mieliśmy cały park tylko dla siebie, a sezon wciąż był po naszej stronie!
W południowej części Chorwacji obowiązkowy postój zrobiliśmy w Dubrowniku, perle Adriatyku. Bardzo piękne miasto, wykonano tu niesamowitą robotę odbudowując je po bombardowaniach w 1992 r. Miasto jest jednak oblegane przez turystów z całej Europy. Alejki są zatłoczone. Mamy problem z wyobrażeniem sobie, że dopiero za kilka tygodni rozpocznie się wysoki turystyczny sezon... Niesamowity kontrast między małymi wioskami i miasteczkami mijanymi się w głębi kraju, w których nawet mieszkańców jest niewielu...
Po raz pierwszy zostawiliśmy rowery schowane w lesie, aby wybrać się na krótką wędrówkę do Kanionu Krupy. Dziwne uczucie, gdy życie „wisi na drzewie”... Cały czas byliśmy zestresowani, a co, jeśli jednak ich więcej nie zobaczymy? Koniec podróży? To dość dziwne uczucie używać nóg do chodzenia, kiedy każdego dnia używamy ich do pedałowania. Mieliśmy niezły ubaw z naszego nowego nawyku, który mamy teraz nawet podczas wędrowania: spoglądanie w lusterko wsteczne...
Comments